Wspomnienie z dnia 2 kwietnia 2025 r.

 1. Wstałem rano w Wenecji, i poszedłem na spacer po wyspie. Domki zjedzone do połowy przez grzyba. Podmakające. Wenecja na wyspie ma jakieś 60 tysiecy mieszkańców, w sumie 2 lotniska i operę. Usługi publiczne finansują chyba turyści, bo komunikacja publiczna wydaje się byc biletowana tylko dla turystów, od lokalsów kontrola biletowa biletów nie wymagała, a te bilety były skrajnie drogie za 1 podróż tramwajem wodnym, było to ok. 10 euro. Przyuważyłem że lokalsi biletów nie kasują i swój skasowałem dopiero gdy znalazłem kasownik na linii przez Canale Grande, bo poza tym nie było w ogóle wiadomo gdzie ten bilet kasowac, a tam były bramki. 

Pieniądze mialem odliczone i nie przewidziałem takich cen za przejazd kilometra czy dwóch wodnym tramwajem. Zresztą bilet do opery wessał 130 euro i nie starczyłoby mi na takie wydatki. Zjadłem - po spakowaniu rzeczy w hostelu- zupę warzywną na śniadnaie- i było to jedyne wegańskie danie i jedyny posiłek jaki kupiłem w Wenecji. Wegan tutaj olano pissem prostym, nic innego nie znalazłem w całym mieście, co byłoby dla wegan. Poza tym ze znalałem market spożywczy i kupiłem w nim sok i orzeszki. 

2. Chcialem wyjechać na lotnisko o 8.30 ale śniadanie spowodowało że przesiadkę na placu świętego Marka na vaporetto do dworca kolei zrobiłem dopiero ok. 9.11 rano. Płynałem przez Canale Grande, Wenecki Wielki Kanał, pełem gotyckich pałacy po obu stronach nabrzeży. Podziwiałem że w XV czy w XIV wieku budowano tak wysokie pałace gotyckie na palach. Dużo było pałacy w stylu renesanu, kilka barokowych etc. 

3. Po 40 minutach dopłynąłem na plac dworcowy, pobiegłem do halu dworca kolei, i dopadłem biletomaty by przerdzeć się do menu sprzedaży biletów. Ceny były jak w zachodniej Polsce. Za 30 km podróży zapłaciłem jakieś 15 czy 16 zł. Wpakowałem się do pociągu, ale potem wyszedłem prosić o pomoc w skasowaniu biletu, bo są tam kasowniki i podróżny sam sobie kasuje bilet. Po ok. 33 minutach podróży dotarłem do Trevis i poszedłem zwiedzać miasto, mając może z 10 minut. Szybko wróciłem i czekałem na autobus na lotnisko. Zapłaciłem bez sensu kolejne 5 euro- bo bilet z wczoraj też jeszcze był ważny. Ale o tym nie wiedziałem jeszcze. 

4. Na lotnisku nie zdązyłem nic kupić- do odprawy i kontroli bezpieczeństwa była olbrzymia kolejka. Nie było szans by zdążyć na zamknięcie bramki o 11.30 rano. Jakoś udało się nam przedrzeć na czas przez olbrzymia kolejkę i biegniemy po schodach i przez korytarze. Jest. A oni nawet nie zaczeli odprawy. Jak jakieś łosie biegliśmy po nic, bo to Włochy i oni się nie spieszą. Byliśmy jednymi z pierwszych w kolejce do wejścia na pokład. 

opr. AF

 



Komentarze