Wspomnienie z dnia 9 luty 2025 r.
Opiszę dzień bo zaraz minie a ja nie zdążę.
Wczoraj wieczorem na instygację młodego pokolenia założyłem diskorda i z miejsca dotałem tytuł króla. Nie wiem o co chodzi, byłem tam z 9 minut i poszedłem spać.
Rano wstałem i poszedłem po śniadaniu na spacer. Zwiedziłem hity turystyki miejscowej- od stawu koło mojego domu poszedłem wzdłuż strumyka nadrzeżną sciezką aż do górnego stawu w parku o poetyckiej nazwie. Kiedyś w miejskim parku mieszkało 150 par dzików. Wywieźli te śródmiejskie dziki, które ewidentnie dokarmiane przez okolicznych mieszkańców, w życiu wilka nie widziały, a przed ludźmi tylko tyle się przesuwały by można było między nimi przejść- w głębokie lasy. Odłowili i wywieźli oswojone dziki na pastwę wilków. W parku wilków nie ma, dzik w dodatku na rozsypane żarcie od mieszkańców. Dla saren leży kapusta i marchewki, dla ptactwa jakieś chleby.
Zabrałem fasoli nakrapianej do słoika jako paszę na obiad i pojechałem na zajęcia berka na rolkach. Ganiałem ze dwa razy w sumie z pół godziny, bawiłem się z półtora. Potem pochodziłem na słońcu koło palmiarnii, a potem autobusem pojechałem na zajęcia z breakdance. Zmachawszy się przez 45 minut ostrego treningu- próbowąłem robić bary, kręciłem się na bańce- na szybkości jechałem hulajką przez miasto wzdłuż demontowanych niedawno torów kolei na odległy podmiejski dworzec jedyny jaki został w starej części miasta. Stąd odjeżdża pociąg do Y., ale autobus kursuje raz na pół godziny wieć trzeba cisnąc hulajką jakieś 3-4 km wzdłuż zdemontowanych jeszcze kilka lat temu torowisk.
Dotarłem, ale nie zdążyłem w kasie kupić biletu. Powrotny kilkanaście km kosztował więc mnie jakieś 32 złote, w tym 8,50 opłaty za wydanie biletu w pociągu. Dojechałem do miejsca celu podróży po 50 minutach- w 30 % trasy jadąc hulajnogą bo tory owszem były na całej trasie ale albo nic nie jeżdzi albo je zdemontowano. Celem był lepszy skatepark w innym mieście ledwie kilkanaście km dalej. Ostatnio jeździłem tutaj co 2-3 dni.
Tak, próbuję co najmneij dogonić tutejsze nastolatki. Wybijam się tak jak oni, i poprzednio pękły mi dwa podesty- jeden pandemonium, a inny apex 5.0 za 1600 zł gdy tylko chciałem mocniej. Kupiłem od jakieś dużego nastolatka ze Swarzędza, Tomka D. więszego ode mnie, jego dojechany podest po wielu przejściach- i działa, nie rozpadł się jeszcze, choć słyszałem legendy o tym co przeżył.
W pewnym momencie naszła mnie ochota śpiewać o Sigma Boy piosenkę, wygłuiałem się. Świeciło słońce, miałem krótkie spodenki, samą zbrojona koszulkę krótki rękawek i na to zbroję. Jak na luty było dosć ciepło, choć miejscami mroźno. Ja to gorący jestem i mnie taki set wystarczył do piątej po południu, dopiero o wpół do 6 wieczorem założyłem bluzę i prosto z pociagu pojechałem grac w koszykówkę. Graliśmy aż się ciemno zrobiło a w parku świateł nie ma przy boisku i się zrobiło niebezpiecznie. Potem spacerowaliśmy wokół stawu z kumplem.
Umyłem się w domu, i pobiegłem do filharmonii. Grano: Adele, Lady Gaga, Lana del Rey- wszystko symfonicznie w blasku świec. Na koniec koncertu muzycy rzucili nutnikami w powietrze, a jeden z nich kopnął stojak z nutami. Mnie się podobał ten dzień. W berka grałem ze 2 godziny w sumie- bo na skejtparku jeszcz graliśmy z pół godziny, kazali mi dać większe fory dzieciom. Większe fory? Ja mam 45 lat, oni mają po naście, nie moga mnie złapać mimo że jeżdżę ze 3-2 metry od nich specjalnie ich drażniąc że jestem blisko, na wyciągnięcie ręki. Dziwne to młode pokolenie- nie mogą czasem mnie złapać w berka, mimo że już dosć stary jestem....
Złapałem w sumie sporo słońca, nogi i ręce miałem nie zakryte, a dzień był bardzo ciepły i słoneczny jak na zimę....
AF
Komentarze
Prześlij komentarz