Wspomnienie z dnia 15 lutego 2025
Myślałem że źle trafił. że zawierzył lekarzom z ich ludobójczymi terapiami. Ludobójczymi, bo chemioterapia w leczeniu raka w niektórych szpitalach ma 50 % śmiertelności. Ale nie, jednak ktoś inny niż ja- go przekonał. Pojechał do "uzdrowiciela"- który nie był żadnym uzdrowicielem. Wszystko co ów uzdrowiciel "robił" to typowe oczyszczanie organizmu ziołami, czasem silnymi, oraz intensywny ruch który pobudza układ limfatyczny co dopiero powoduje możliwość wydalenia jakichkolwiek toksyn.
On mówił że odżył, że nagle wróciły mu mięśnie, że mu spadły drastycznie markery nowotworowe. Że nie porzucił chemii, ale dano mu do zrozumienia u "uzdrowiciela", że duża część kuracji to oczyszczanie organizmu z tejże szpitalnej chemii.
Na początku byłem przerażony że pewnie umrze, że trafi na doktora chemola. Ale jednak nie. Jednak odżył, powrócił do żywych ze swojego stanu zombie, stanu żywego trupa, w jakieś 2-3 tygodnie. Że to było na wyspie Bali. Że trafił na uzdrowiciela, szamana Pakmandu, że zapłacił tylko kilka tysięcy PLN plus cena biletu na Bali, co jest niewielką ceną za dalsze życie....
Tego dnia nie jeździłem na stoku snowboardowym, odpoczywałem po imprezie dnia wczorajszego. Byłem na koncercie w filharmonii, grano utwory z bajek animowanych i znane hity miłosne. Wieczorem spotkałem się z kolegami, a potem poszedłem na pociąg na dworzec....Około północy koło Malczyc w pociągu inaczej się poczułem, bolało mnie serce. Możliwe że się martwiłem świeżo poznaną kobietą i tym że nie odpowiadała na sms...
opr. AF
Komentarze
Prześlij komentarz