Wniosek o odbudowę zabytkowego obiektu na Wagmostawie
Redakcja informuje o akcji społecznej:
Date: Tue, Jan 5, 2021 at 7:57 AM
Subject: Wniosek o odbudowę zabytkowego obiektu na Wagmostawie
To: <UrzadMiasta na s. um.zielona-gora.pl>


Główne ulice naszego miasta to nierzadko odpychające od spaceru betonowe pustynie. Al. Wojska Polskiego kiedyś była aleją- gdzie dziś są te drzewa? Władze miasta zatrudniają ludzi od zieleni, w opinii których „drzew wzdłuż ulic sadzić nie można, ponieważ korzeniami niszczą asfalt", jak usłyszeć można było z okazji wycięcia drzew wzdłuż ul. Batorego. Zaproponować zatem wypada, by owych specjalistów doszkolić do poziomu takich, jacy są w miastach zachodniej Europy: po prostu sadzących odpowiednie, miejskie drzewa tam, gdzie są one mieszkańcom potrzebne. Ci zasłaniający swoją niechęć dla drzew w mieście wyimaginowanymi barierami są może niedoszkoleni, nieświadomi możliwości zmian. Byc może istnieje jakiś rodzaj gatunków „miejskich" drzew, które nie rozsadzają ulic korzeniami.
Jedyne co w tej sytuacji można zrobić, to na powrót obsadzać miejskie ulice drzewami- robią tak m.in. włodarze Elbląga, a ostatnio nawet Gorzowa. Wymaga to jednak podejścia innego niż np. sadząc co prawda na starówce drzewa, ale… w donicach. Należy też wreszcie stworzyć od zera choć jeden prawdziwy park miejski. Być może na zaniedbanym placu Słowiańskim, być może na części Wzgórza Winnego, być może na terenach Polskiej Wełny lub byłej gazowni. Istnieje też wiele terenów, które przed wojną służyły jako parki, a po wojnie władze miasta o nich zapomniały, mając ważniejsze zmartwienia. Jest to teren wokół Wagmostawu, na którego zboczach ongiś rosła winorośl. Dlaczego nie miałaby powrócić tam i dziś?

Fot. Staw Wagmostaw przed przebudową, poniżej: - likwidacja dawnej sali balowej
Całą Dolina Luizy, rozciągającą się od Wagmostawu poprzez ul. Sulechowską aż do ul. Batorego, powinno się ogłosić wielkim parkiem, obsadzić go drzewami i stworzyć nad spiętrzoną rzeczką alejki dla spacerowiczów i odtworzyć istniejące tam przed wojną restauracje. Wnoszę o odbudowę zabytku nad Wagmostawem poprzez rekonstrukcję jednej lub obu ze ścian szczytowych jako trwałej ruiny romantycznej.--
--
Date: Tue, Jan 5, 2021 at 7:57 AM
Subject: Wniosek o odbudowę zabytkowego obiektu na Wagmostawie
To: <UrzadMiasta na s. um.zielona-gora.pl>
Akcja społeczna Agencji Prasowej Merkuriusz Polski
Zielonogórska akcja na rzecz odbudowy zabytkówatrakcyjnych turystycznie
Newsletter #9
Dziewiąta propozycja przebudowy miasta w taki sposób by było bardziej atrakcyjne turystycznie
O upadku zielonogórskich parków.

Dlaczego wciąż wydaje się nam że żyjemy w mieście pełnym zieleni? Być może mieszkańcy miasta są zmyleni jego nazwą, sugerującą że miasto wprost tonie w zieleni. Ocena porównawcza z sąsiednimi miastami pokazuje jednak co innego: Zielona Góra to absolutnie betonowa pustynia z chyba tylko 2 procent parków w centrum miasta, a pozostałe w niej strzępki zieleni miejskiej to niedobitki drzewostanu z okresu sprzed II wojny światowej. Od 1945 roku, mimo że liczba mieszkańców miasta wzrosła pięciokrotnie, nie przybyły żadne nowe tereny parkowe, a wysadzane ongiś drzewami aleje śródmiejskie jakoś w międzyczasie uległy poszerzeniu, a pas drzew ustąpił miejsca warstwom asfaltu. Zupełnie jakby nie dało się pogodzić potrzeb transportu i idei miasta pełnego zieleni.
Jedno spojrzenie do kilku miast zachodnioeuropejskich pokazuje, że żyjemy w betonowej puszce i jesteśmy z niewiadomego powodu przyzwyczajeni jesteśmy do akceptacji ewidentnej nieprawdy, jakoby w naszym mieście było bardzo zielono. Może kiedyś, gdy starano się wprowadzić w życie ideę Grünbergu- miasta ogrodu autorstwa prof. Jansena i obsadzano wszystkie główne ulice miasta szpalerami drzew, tak było istotnie. Dziś tamte drzewa uschły, a nowych nie posadzono. Żyjemy w szarości, i miło byłoby gdyby mieszkańcy naszego miasta w swych ocenach wreszcie przestali się sugerować nieaktualnym już przymiotnikiem z nazwy miasta i rozejrzeli się wokół siebie.
Niektóre miasta europejskie wprost toną w zieleni. Niemal wszystkie miasta francuskie maja główne aleje osadzone szpalerami platanów oraz ogromne parki z rabatami pachnących kwiatów, ekskluzywnymi promenadami i rzadkimi gatunkami roślin. Ogrody reprezentacyjne nazywają się esplanadami i są ulubionymi miejscami spędzania czasu przez odpoczywających Francuzów. Pełne wodotrysków, posągów, wodnych oczek, punktów widokowych i cennych roślin są ogrodzone i zamykane na noc, by kosztowne rośliny nie zmieniły właścicieli. Są dumą tamtych miast i miejscem, gdzie oprowadza się przyjezdnych (poniżej- Charlotenburg w Berlinie).
Miasta niemieckie też nie są daleko w tyle- sam język niemiecki jest pełen określeń dla spacerowania, ja znam trzy różne niemieckie określenia dla polskiego „spacerować". Najbliższe naszemu większe miasto niemieckie, odległy o 81 km 65- tysięczny Frankfurt nad Odrą, od czasu zjednoczenia prowadzi program odtwarzania zrujnowanej w komunizmie zieleni miejskiej. Obsadza się na powrót ulice odpornymi na negatywny wpływ miasta gatunkami drzew. Główna ulica miasta tonie w zieleni szpalerów drzew mimo że jest ruchliwą ulicą. Odbudowano reprezentacyjne barokowe parki Anger i Lenné, jak też i odnowiono ogród botaniczny. Nad Odrą zbudowano reprezentacyjną promenadę spacerową, i kosztem wielu milionów Euro zrealizowano dotowany przez Unię Europejską projekt utworzenia Ogrodu Europejskiego na wyspie Ziegenwerder, gdzie posadzono nawet autentyczne, sprowadzone z Francji palmy. Także ten ogród jest zamykany wieczorem, mimo że posadzone w nim rośliny jeszcze nie zdążyły porządnie urosnąć.
W Zielonej Górze nie ma ani jednego parku z prawdziwego zdarzenia: dobrze zadbanego, posiadającego jakiekolwiek rabaty cennych kwiatów, ogrodzonego płotem i zamykanego na noc. Obydwa największe zielonogórskie parki to w istocie cmentarze, z których wywieziono tylko poniemieckie nagrobki. Smutek i nostalgia w nich pozostała, bo jej już wywieźć nie było można. Nie mamy też ani jednej obsadzonej drzewami głównej arterii miejskiej. Drzewa, jakimi Jansen rzekomo nakazał obsadzić zaprojektowaną jako aleję spacerową ul. Westerplatte, znikły już tak dawno, że niewielu zielonogórzan jeszcze je pamięta.
Jedno spojrzenie do kilku miast zachodnioeuropejskich pokazuje, że żyjemy w betonowej puszce i jesteśmy z niewiadomego powodu przyzwyczajeni jesteśmy do akceptacji ewidentnej nieprawdy, jakoby w naszym mieście było bardzo zielono. Może kiedyś, gdy starano się wprowadzić w życie ideę Grünbergu- miasta ogrodu autorstwa prof. Jansena i obsadzano wszystkie główne ulice miasta szpalerami drzew, tak było istotnie. Dziś tamte drzewa uschły, a nowych nie posadzono. Żyjemy w szarości, i miło byłoby gdyby mieszkańcy naszego miasta w swych ocenach wreszcie przestali się sugerować nieaktualnym już przymiotnikiem z nazwy miasta i rozejrzeli się wokół siebie.
Niektóre miasta europejskie wprost toną w zieleni. Niemal wszystkie miasta francuskie maja główne aleje osadzone szpalerami platanów oraz ogromne parki z rabatami pachnących kwiatów, ekskluzywnymi promenadami i rzadkimi gatunkami roślin. Ogrody reprezentacyjne nazywają się esplanadami i są ulubionymi miejscami spędzania czasu przez odpoczywających Francuzów. Pełne wodotrysków, posągów, wodnych oczek, punktów widokowych i cennych roślin są ogrodzone i zamykane na noc, by kosztowne rośliny nie zmieniły właścicieli. Są dumą tamtych miast i miejscem, gdzie oprowadza się przyjezdnych (poniżej- Charlotenburg w Berlinie).
Miasta niemieckie też nie są daleko w tyle- sam język niemiecki jest pełen określeń dla spacerowania, ja znam trzy różne niemieckie określenia dla polskiego „spacerować". Najbliższe naszemu większe miasto niemieckie, odległy o 81 km 65- tysięczny Frankfurt nad Odrą, od czasu zjednoczenia prowadzi program odtwarzania zrujnowanej w komunizmie zieleni miejskiej. Obsadza się na powrót ulice odpornymi na negatywny wpływ miasta gatunkami drzew. Główna ulica miasta tonie w zieleni szpalerów drzew mimo że jest ruchliwą ulicą. Odbudowano reprezentacyjne barokowe parki Anger i Lenné, jak też i odnowiono ogród botaniczny. Nad Odrą zbudowano reprezentacyjną promenadę spacerową, i kosztem wielu milionów Euro zrealizowano dotowany przez Unię Europejską projekt utworzenia Ogrodu Europejskiego na wyspie Ziegenwerder, gdzie posadzono nawet autentyczne, sprowadzone z Francji palmy. Także ten ogród jest zamykany wieczorem, mimo że posadzone w nim rośliny jeszcze nie zdążyły porządnie urosnąć.
W Zielonej Górze nie ma ani jednego parku z prawdziwego zdarzenia: dobrze zadbanego, posiadającego jakiekolwiek rabaty cennych kwiatów, ogrodzonego płotem i zamykanego na noc. Obydwa największe zielonogórskie parki to w istocie cmentarze, z których wywieziono tylko poniemieckie nagrobki. Smutek i nostalgia w nich pozostała, bo jej już wywieźć nie było można. Nie mamy też ani jednej obsadzonej drzewami głównej arterii miejskiej. Drzewa, jakimi Jansen rzekomo nakazał obsadzić zaprojektowaną jako aleję spacerową ul. Westerplatte, znikły już tak dawno, że niewielu zielonogórzan jeszcze je pamięta.
Fot. Al. Westerplatte przed remontem- a kiedyś ulica z drzewami...
Główne ulice naszego miasta to nierzadko odpychające od spaceru betonowe pustynie. Al. Wojska Polskiego kiedyś była aleją- gdzie dziś są te drzewa? Władze miasta zatrudniają ludzi od zieleni, w opinii których „drzew wzdłuż ulic sadzić nie można, ponieważ korzeniami niszczą asfalt", jak usłyszeć można było z okazji wycięcia drzew wzdłuż ul. Batorego. Zaproponować zatem wypada, by owych specjalistów doszkolić do poziomu takich, jacy są w miastach zachodniej Europy: po prostu sadzących odpowiednie, miejskie drzewa tam, gdzie są one mieszkańcom potrzebne. Ci zasłaniający swoją niechęć dla drzew w mieście wyimaginowanymi barierami są może niedoszkoleni, nieświadomi możliwości zmian. Byc może istnieje jakiś rodzaj gatunków „miejskich" drzew, które nie rozsadzają ulic korzeniami.
Jedyne co w tej sytuacji można zrobić, to na powrót obsadzać miejskie ulice drzewami- robią tak m.in. włodarze Elbląga, a ostatnio nawet Gorzowa. Wymaga to jednak podejścia innego niż np. sadząc co prawda na starówce drzewa, ale… w donicach. Należy też wreszcie stworzyć od zera choć jeden prawdziwy park miejski. Być może na zaniedbanym placu Słowiańskim, być może na części Wzgórza Winnego, być może na terenach Polskiej Wełny lub byłej gazowni. Istnieje też wiele terenów, które przed wojną służyły jako parki, a po wojnie władze miasta o nich zapomniały, mając ważniejsze zmartwienia. Jest to teren wokół Wagmostawu, na którego zboczach ongiś rosła winorośl. Dlaczego nie miałaby powrócić tam i dziś?
Fot. Dolina Luizy sprzed nie do końca udanej przebudowy, cc wikimedia

Fot. Staw Wagmostaw przed przebudową, poniżej: - likwidacja dawnej sali balowej
Staw przed przebudową miał bardziej obfity drzewostan.
Obecnie większości drzew na zdjęciu już nie ma.
Brakuje też sali balowej "Dolina Luizy".
Gmach zburzonej sali balowej "Dolina Luizy" (Luizenthal)
Redakcja zgłosiła swego czasu że cenny zabytek- sala balowa- niszczeje:
Całą Dolina Luizy, rozciągającą się od Wagmostawu poprzez ul. Sulechowską aż do ul. Batorego, powinno się ogłosić wielkim parkiem, obsadzić go drzewami i stworzyć nad spiętrzoną rzeczką alejki dla spacerowiczów i odtworzyć istniejące tam przed wojną restauracje. Wnoszę o odbudowę zabytku nad Wagmostawem poprzez rekonstrukcję jednej lub obu ze ścian szczytowych jako trwałej ruiny romantycznej.
Adam Fularz, manager Radiotelewizji
RTVP OPÉRA www.opera.rtvp.pl
Prezes Zarządu, WIECZORNA.PL SP Z O. O.,ul. Dolina Zielona 24A, 65-154 Zielona Góra
Komentarze
Prześlij komentarz