W krainie nadzwyczajnej rozrzutności chyba jest biednie...


Gdyby ledwie kilka lat temu zadecydowano się pozostawić torowisko "miejskiego metra", dziś w ledwie kilka minut dostaliśmyby się rodzajem "naziemnego metra" z dworca PKP czy PKS do Focus Parku, na al. Wojska Polskiego czy na ul. Wiśniową i Ogrodową. Być może w budżecie znalazłoby się kilka mln PLN na podbicie podtorza czy wymianę zużytych szyn na inne, równie staroużyteczne, choćby z wymiany torowiska na miejscowym dworcu PKP. Zadecydowano inaczej. 













zdjęcia mojego autorstwa- gmina Rewal, nowa inwestycja, ścieżka rowerowa i równolgłe do niej- nowy tor
Pisałem w zeszłym tygodniu kilka tekstów do gazet w Polsce Wschodniej. Miasta Polski C mają całkiem podobne problemy jak Zielona Góra. Prezydent Zamościa od lat próbuje się pozbyć torów kolei pasażerskiej na zamojskiej Starówce. Kolej pasażerska już tam nie dociera, ale tory pozostały. Rozmaici miejscowi autorzy zarzucali lokalnej władzy, że się nie zna, że na serio likwiduje coś co w innych krajach jest podstawą transportu zbiorowego. 

Jakiś tydzień temu odwiedziłem też szwajcarską Lozannę. Miasto liczące 129 tys. mieszkańców przerobiło podobną kolej pasażerską wożącą przed laty pasażerów z "dolnej" części miasta do górnej, jak linia kolei podmiejskiej w Ziel. Górze, na nowoczesne, bardzo często kursujące metro automatyczne. To rodzaj taniej w obsłudze, automatycznej, bezobsługowej kolejki miejskiej. Jej wagony kursują bez obsługi i są sterowane automatycznie. Perony od torów oddziela rozsuwana szklana tafla.

Nieco większe Rennes, mające 208 tys. mieszkańców, także zainwestowało w metro automatyczne. Pierwszą linię otwarto w 2002 roku, 12 lat temu, a obecnie kosztem ok. 800 mln PLN powstaje kolejna linia.

W Zielonej Górze od kilkunastu lat niezwykle dziwiłem się ostentacyjnej miejscowej rozrzutności. Stare torowisko w śródmieściu miasta było dla wielu osób jedynie złomem do skasowania. Ktokolwiek mówił inaczej, wydawał się marzycielem- wówczas kolej w całym regionie upadała. Od dwóch lat powstaje na ok. połowie trasy dawnej kolei ścieżka rowerowa- niestety, ktoś poprowadził ją- zamiast obok torowiska, to dokładnie w miejscu dotychczasowego torowiska. Tory zerwano, dopłacając jeszcze do tego -budzącego pewne kontrowersje- przedsięwzięcia.

Po podmiejskiej kolejce, którą opisywałem jeszcze jako nastolatek w pierwszych wydaniach mojego lokalnego portalu internetowego 2 dekady temu, została jeszcze jakaś 1/4 torowiska. Trudno pozbyć się wrażenia że  władze zlikwidowały co do joty ten sam typ infrastruktury, który gdzie indziej- budowany od podstaw, kosztuje około kilkadziesiąt mln PLN za kilometr. Czy aby nie zmarnowano kilkuset mln PLN?

Czy to przypadłość Polski? Może nie do końca. W Olsztynie trwają prace nad wyborem wykonawcy odbudowywanego odcinka linii tramwajowej do tamtejszego Starego Miasta. Tramwaj powraca do miasta po pół wieku. Podobnie ma powstać kolej podmiejska do terminalu odbudowywanego portu lotniczego, zdecydowaną większość linii już wyremontowano. W podzielonogórskim Babimoście podobną bocznicę pod terminal pasażerski portu lotniczego, budowaną przy portach lotniczych w Olsztynie czy Szczecinie kosztem dziesiątków mln PLN, właśnie zlikwidowano jako zbyteczną.

Być może ubóstwo jednych regionów bierze się z niemożności wykorzystania szans, które już mają. Inne regiony- nie mając tych szans prześcigają te regiony kraju, które je miały, i zmarnowały. Czy Zielona Góra swoją szansę na "naziemne metro" po starych torach już na zawsze, definitywnie zmarnowała, pokaże przyszłość. Jako ekonomiście, szkoda mi jedynie tych "setek milionów" jakich -nader rozrzutnie- pozbyto się przy okazji. Jak dotychczas, miejskie kolejki są pod względem prędkości podróży w miastach- dość niedoścignione.
Adam Fularz
Dyplomowany ekonomista, rocznik 1979. Interesuje się ekonomiką miast i regionów. Pochodzi z Zielonej Góry.




























Komentarze